podwieszoną
Lubie, bardzo lubię - co ja mówię - uwielbiam wiszące ozdoby. Najbardziej. Nie wiem dlaczego? Ale tak mam. Zaletą takich ozdób domu jest to, że nie trzeba się o nie potykać, przesuwać, kiedy biurka czy jakiegoś innego blatu doraźnie brakuje.
Choć raz miałam kłopot z wisiadłem (znów stworzyłam nowe słowo), a mianowicie, powiesiłam klatkę ptasią z kwiatem w środku w oknie ... i nie mogłam go zasłaniać nawet w najbardziej palące słonce, a pokój południowy. Gwoli wyjaśnienia, tłumaczę, że nigdy w życiu nie więziłam żadnego ptaka, klatki służą mi wyłącznie ozdobnie od zawsze, bo są piękne.
Gałąź na zdjęciu zachwyyyyyyycila mnie na amen.
Cięte kwiatki umieszczone w menzurkach z wodą, a jak wiadomo menzurki mają kołnierzyki i łatwo je zawiesić. I ja pomyślę nad czymś takim wiosną.
Ale dzisiaj taką gałąź można wykorzystać do dekoracji świątecznej.
Tak myślę, że można zawiesić taką wspaniałą gałąź raz na zawsze i ozdabiać zgodnie z porami roku i nadchodzącymi świętami.
Na Wielkanoc zawiesić żonkile ... i obowiązkowe jaja. Jesienią kasztany, żołędzie ..., astry.
A dzisiaj bożonarodzeniowo, na przykład tak: