Szyję od dwunastego roku życia, jeszcze dobrze nie sięgałam do pedału maszyny. Kiedyś nie było maszyn elektrycznych. Ale patchwork odkryłam dzięki mojej najserdeczniejszej przyjaciółce dość niedawno. Moją Dziewiętnastowieczną przyjaciółkę, bo zdecydowanie pomyliła epokę w której się urodziła i wszystko co ma więcej niż dwa guziki do obsługi zdecydowanie przeraża a jej mąż opowiada jak odkurzył ją w bibliotece i wyciągnął z pajęczyn - ona czyta namiętnie, wszędzie, bez przerwy niemalże, a w krótkich przerwach szyje, szyje ręcznie, szyje ręcznie lepiej od niejednej maszyny. Uwielbia to! Któregoś razu pokazała mi prawie gotowy patchwork ściągnięty z jakiegoś pisma które przypadkiem wpadło jej w ręce i tak, od tamtej pory, wykonuje kapy, milutkie, cieplutkie, bo najczęściej z kawałków swetrów.
Zachwyciłam się i nareszcie znalazło się coś, na co można było wykorzystać tony dużych ścinków przechowywanych skrupulatnie przeze mnie. Żaden prezent jej tak nie ucieszył jak te szmaty. Wszyscy przyjaciele wiedza, że starych swetrów, bluzek, płaszczy czy sukienek się nie wyrzuca bo moja przyjaciółka szyje z nich patchworki.
Nigdy się sama nie zajęłam tą dziedziną, ale zawsze miałam na to ochotę, bo niesłychanie podoba mi się ta sztuka a często zwyczajnie zachwyca i gapie się jak jak urzeczona. Myślę, że choć jeden patchwork popełnię w tym życiu, dlatego dla inspiracji założyłam tu stronę
PATCHWORK gdzie już zamieściłam i będę zamieszczać najciekawsze moim zdaniem dzieła. Mam nadzieje że was tez będą inspirowały szalenie.