świeżuteńki, dopiero co zrobiony
To mój trzeci Anioł zrobiony metodą utwardzania tkanin i muszę powiedzieć, że coraz bardziej podoba mi się ta zabawa, pomimo że popełniam błędy, ale tak to już jest, jak ktoś jest samoukiem. Napracowałam się trochę i zeszło mi sporo czasu, a to dlatego, że zachciało mi się pójść na łatwiznę i kupiłam gotowe skrzydła, które znalazłam w gadżetach dla malutkich wróżek. Skrzydła pokryte były wściekle różową pończochą z błyskotkami. Zamaluję - pomyślałam - i nabyłam. Do malowania przystąpiłam oczywiście już po stworzeniu Anioła, z zamontowanymi skrzydłami na amen.
Jakież było moje zdumienie, kiedy okazało się, że pończocha nie przyjmuje farby, a właściwie owszem maluje się, ale nierównomiernie, plamami koszmarnymi, z przeciekami ... no dramat. Próbowałam pędzlami, spryskiwałam spray-em i ... wyglądały coraz gorzej. Anioł piękny, skrzydła tragiczne.
Odstawiłam na bok. Może się przyzwyczaję, nie takie najgorsze te skrzydła, tłumaczyłam sobie.
Nie zdzierżyłam. Dzisiaj dopadłam Anioła i ... obdarłam skrzydła z pończoch, zostawiając sam stelaż.
Błyskawicznie rozrobiłam utwardzacz, pocięłam gazę i zrobiłam całkiem nowe skrzydła.
No! Teraz jesteś cały piękny - powiedziałam do Anioła i po ósmej wieczorem sfotografowałam go ze szczęścia, choć światło było już nieszczególne.
Anioł jest na sprzedaż, ale tylko w Londynie. Nie wiem jak go zapakować aby się nie zniszczył.
Ma 52 cm wysokości i duże delikatne skrzydła, wprawdzie sztywne, ale mam wrażenie, że mogłyby się połamać w transporcie. Do odebrania osobiście z miłością i w opiece. Cena £ 50
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
UWAGA
Anonimowi nie są publikowani